20 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 1

- Potrzebujemy wakacji - stwierdziła radośnie mama podczas śniadania w kuchni, odbudowanej po ataku śmierciożerców, Nory. - Tydzień, dwa. Arturze, weźmiesz urlop w Ministerstwie i wyjedziemy gdzieś na trochę - ciągnęła dalej, a my patrzyliśmy na nią z niedowierzaniem.
Spojrzałam na Rona, który miał równie zdziwioną minę co ja. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do jedzenia owsianki, choć mama nie dawała za wygraną i już prawie przekonała tatę do wyjazdu na jakąś rajską wyspę.
Od wydarzeń w Hogwarcie minął miesiąc. Jednak, pomimo braku śmiertelnego zagrożenia ze strony Voldemorta, nie był to łatwy i spokojny miesiąc. Po pogrzebie wszystkich poległych w bitwie, w tym Freda, trzeba było rozpocząć odbudowę zamku. Każda czarodziejska para rąk była przydatna. Razem z Hermioną zajmowałyśmy się przywróceniem porządku w łazienkach i dormitorium Gryffindoru. Miałyśmy pod sobą kilkudziesięciu uczniów z różnych roczników, a nawet ich rodziców, oczywiście tych, którzy posiadali czarodziejskie moce. Ron z resztą moich braci zajmowali się uporządkowaniem dziedzińca zamku, który był chyba najbardziej zniszczoną częścią Hogwartu. Harry'ego nigdzie nie było, Ministerstwo poprosiło go o pomoc w przesłuchaniach śmierciożerców. Kingsleyowi bardzo zależało na sprawiedliwym potraktowaniu wszystkich z nich, tak aby już nigdy nie doszło do podobnego powrotu zwolenników Voldemorta, jak miało to miejsce po jego odrodzeniu się. Oczywiście było prawie niemożliwe, żeby czarnoksiężnik wrócił, ale po tylu latach życia w strachu, wciąż trudno było nam uwierzyć w zupełną wolność. Wątpiłam, by którykolwiek ze śmierciożerców zdołał uciec przed długimi latami spędzonymi w Azkabanie, ale chyba po to właśnie potrzebny był Harry. Miał pomóc ocenić, czy ktokolwiek wart jest przebaczenia.
Potter wrócił do zamku dzień przed zakończeniem odbudowy, ale z nikim nie chciał rozmawiać, prosił o odrobinę spokoju. Było to zrozumiałe, jednak zdziwiło mnie, że nie chciał widzieć nawet Rona czy Hermiony. Schował się w swoim dawnym pokoju w dormitorium Gryfonów i cały dzień z niego nie wychodził. Na koniec pracy sprawdzałam wszystkie pomieszczenia w wieży, więc weszłam i do tego pokoju. Zobaczyłam Harry'ego leżącego na łóżku i trzymającego w dłoni różdżkę. Odwrócił się, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzał na mnie, ale się nie uśmiechnął, szepnął tylko ledwie słyszalne "przepraszam". Nie wiedziałam, czy mówi to do siebie, różdżki czy do mnie, więc rozejrzawszy się dokładnie po otoczeniu, zamknęłam drzwi i głęboko odetchnęłam. Wydawało mi się, że gdy Voldemort zniknie z powierzchni ziemi, wszystko wróci do normy, w tym także relacje między mną a Harrym. Kilka miesięcy, które spędziliśmy razem w Hogwarcie, były najpiękniejszym czasem w moim życiu. Sądziłam, że po pokonaniu wszystkich trudności Harry do mnie wróci i wszystko będzie tak, jak wtedy. Jednak coś go hamowało, a ja nie wiedziałam co.
Oględziny zamku wypadły pomyślnie i wszyscy biorący udział w odbudowie zebrali się w Wielkiej Sali, aby dowiedzieć się, co dalej. Profesor McGonagall pełniła obowiązki dyrektora, ale nie odważyła się usiąść na miejscu Dumbledore'a, choć ten na pewno ją do tego zachęcał, gdy przebywała w jego gabinecie, a on obserwował ją ze swojego portretu. W pewnym momencie wstała, uderzyła kilka razy w puchar przy swoim nakryciu i rozpoczęła przemówienie:
- Na początek chciałabym podziękować wszystkim tu obecnym, którzy pomogli w odbudowie Hogwartu. Dzięki wam ten zamek na nowo odzyskał swoje życie i na pewno będzie służył kolejnym pokoleniom czarodziejów. Ministerstwo jeszcze nie zdecydowało, kto zostanie nowym dyrektorem, ale pewne jest to, że we wrześniu znów się spotkamy, rozpoczniemy nowy rok nauki, zbudujemy wszystko od nowa. Uczniowie tegorocznej siódmej klasy będą mieli wybór, mogą wrócić tutaj i odbyć ostatni rok nauki, by spokojnie zaliczyć owutemy, lub zaliczyć je poza szkołą. Decyzja należy do was, drodzy uczniowie, w końcu wy jesteście już dorośli. Uczniowie reszty klas zaliczają ten rok, nie będzie żadnych egzaminów. Najważniejszy egzamin już zdaliście. Ci, którzy zdecydują się wrócić na ostatni rok nauki zostaną połączeni z tegoroczną szóstą klasą. A tymczasem jedźcie do swoich domów i odpocznijcie choć na chwilę od tego wszystkiego, co działo się w ostatnim czasie. Do zobaczenia we wrześniu.
Przemówienie profesor McGonagall zostało nagrodzone głośnymi oklaskami. Wszystkim wydawało się naturalne, że teraz ona będzie zarządzała Hogwartem, ale jak widać Ministerstwo miało ważniejsze sprawy na głowie. Oczywiście, najpierw trzeba było zająć się śmieciożercami, oni wciąż stanowili zagrożenie, choć nie byli już zjednoczeni pod berłem jednego przywódcy. Wszyscy wrócili do jedzenia, a ja zaczęłam zastanawiać się nad tym, co powiedziała profesor. Dla mnie sprawa była jasna, musiałam wrócić jeszcze na rok do Hogwartu, zaliczyć owutemy i rozpocząć dorosłe, czarodziejskie życie. Zastanawiałam się, co zrobią Harry, Ron i Hermiona. Czy będą chcieli tu jeszcze wracać? Po tym wszystkim, co się działo? Byłam zdania, że raczej zaliczą owutemy w innych okolicznościach i zajmą się swoim życiem. No właśnie, swoim życiem. Spojrzałam na Harry'ego, który grzebał widelcem w sałatce i nieobecnym wzrokiem patrzył przed siebie. Uśmiechnęłam się do niego, ale on tego chyba nie zauważył. Albo nie chciał zauważyć. W tym momencie dotarło do mnie, że Harry w całej tej walce stracił wszystko - rodziców, ojca chrzestnego, ostatniego przyjaciela ojca, a Privet Drive przestało już być jego domem. Miał co prawda Grimmauld Place, otrzymane w spadku od Syriusza Blacka, ale wątpiłam, by naprawdę chciał tam wrócić. Harry na dobrą sprawę nie miał, co ze sobą począć w te wakacje i sądziłam, że właśnie to wprawia go w taki podły nastrój.
Szturchnęłam siedzącą obok mnie mamę i zapytałam:
- Co my teraz zrobimy, mamo?
- Ginny, kochanie, wrócimy do Nory i odpoczniemy, to jest nam teraz najbardziej potrzebne, na decyzje przyjdzie czas potem - powiedziała spokojnie, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Miała przy tym na twarzy mój ukochany, dobrotliwy uśmiech. To oznaczało, że powoli godzi się z traumą, jaką była strata Freda.
- No tak, oczywiście - odparłam przytakująco - ale co z Harrym? - dopytałam, niby od niechcenia.
- Jak to co? Bierzemy go ze sobą, on nie ma, gdzie się podziać, jego miejsce jest teraz przy nas, tak jak i Hermiony.
Odetchnęłam z ulgą, właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałam. A jeśli Harry nie będzie chciał z nami wracać do Nory? Zapytałam samą siebie, biorąc pod uwagę jego ostatnie zachowanie wobec mnie i jego najbliższych przyjaciół. Długo trzymałam w sobie tę obawę, bo jeszcze kilka godzin krzątaliśmy się po zamku, zanim zdecydowaliśmy, że czas wrócić do domu.
Stałam akurat przy kominku w dormitorium, gdy podbiegła do mnie Hermiona.
- Chodź, Ginny, idziemy się pożegnać z profesor McGonagall. - Wzięła mnie za rękę i zaczęła prowadzić do portretu Grubej Damy.
Za nami słyszałam kroki i przyciszoną rozmowę Rona z Harrym, przynajmniej z nim zaczął rozmawiać. Po przejściu do wieży północnej, zapukaliśmy do gabinetu dyrektora, w którym obecnie urzędowała właśnie McGonagall.
- Jak dobrze was widzieć - powiedziała radośnie, gdy zobaczyła naszą czwórkę. - Pewnie przyszliście się pożegnać.
- Tak, taki mieliśmy zamiar - odpowiedziała od razu Hermiona. - Ale nie na zawsze - dodała od razu - zamierzamy wrócić na ostatni rok, przynajmniej ja.
- Bardzo mnie to cieszy, Hermiono, zawsze miło jeszcze jeden rok uczyć tak zdolną uczennicę. - Uśmiechnęła się czule w stronę Granger i zwróciła się do mnie. - Ciebie, Ginny, oczywiście też będzie miło widzieć. Na dobrą sprawę i tobie mogłabym odpuścić ostatni rok nauki, ale byłoby to nieco niesprawiedliwe wobec reszty uczniów szóstej klasy - powiedziała zupełnie szczerze, co podniosło mnie na duchu, bo jednak nie byłam pewna, czy zdołam tu spędzić jeszcze rok. Kochałam Hogwart, ale to mogło nie wystarczyć. - A pan, panie Weasley, wróci pan, żeby w końcu porządnie się uczyć czy nie? - zapytała z charakterystycznym dla niej przekąsem.
- Jeszcze nie wiem, pani profesor, muszę to przemyśleć - odpowiedział pod nosem Ron, a na jego policzkach zagościły rozległe rumieńce. Uśmiechnęłam się szeroko, bo przecież znałam swojego brata i jego zapał do nauki. Na pewno był jednym z tych, którzy najbardziej ucieszyli się z informacji, że nie muszą wracać na ostatni rok nauki do Hogwartu.
- A jakie plany ma pan Potter? - zagadnęła Harry'ego, który do tej pory stał cicho i nieruchomo zaraz przy drzwiach gabinetu. Gdy usłyszałam jej pytanie, dotarło do mnie, że sama bardzo chciałabym na nie znać odpowiedź. Ale Harry tylko wzruszył ramionami.
- Naprawdę nie wiem, pani profesor. Nie czuję się teraz w mocy podejmowania jakichkolwiek dalekosiężnych planów - odpowiedział z wysiłkiem, a ja zauważyłam, że to wszystko sprawia mu straszny ból, że naprawdę nie wie, co zrobić i nie mówi tego tylko dlatego, że nie chce urazić profesor.
- Och, to zrozumiałe Harry - zwróciła się do niego czule nauczycielka. - Po tym wszystkim potrzebujesz czasu, żeby ochłonąć, a potem na pewno będziesz wiedział, co dla ciebie najlepsze.
- Tak, Harry - zaczął z entuzjazmem Ron. - Jest ci na pewno ciężko, ale jesteśmy z tobą, wracasz z nami do Nory, prawda?
Spojrzałam w stronę Pottera i czekałam z głośnym biciem serca na odpowiedź. Bardzo chciałam, żeby był z nami w Norze. Wtedy mogłabym próbować zrozumieć, co się z nim dzieje i walczyć o naszą miłość. Bo nie sądziłam, że przestał mnie kochać, był po prostu zagubiony.
- Tak, chyba tak, chyba pojadę z wami - odpowiedział z wahaniem, ale pod koniec podniósł głowę, spojrzał na Rona i delikatnie się uśmiechnął. To był promyk nadziei na jego smutnej i zagubionej twarzy.
Mój brat wziął pod rękę Hermionę i dołączyli do Harry'ego, który stał najbliżej wyjścia. Byłam parę kroków za nimi, nim wyszłam, usłyszałam głos profesor McGonagall.
- Jesteś mu potrzebna, Ginny. Jak nigdy dotąd - powiedziała z troską w głosie.
Kiwnęłam tylko głową, nie potrafiłam się odwrócić, bo w moich oczach lśniły łzy. Usłyszałam to zapewnienie od osoby, która nie miała bladego pojęcia o łączącym nas uczuciu. Usłyszałam je od nauczycielki transmutacji, a nie od niego samego. Czułam, że przede mną trudne chwile, ale wiedziałam, co powinnam robić. To był moment, w którym musiałam pomóc mu uporać się z przeszłością, niezależnie od tego, czy tej pomocy ode mnie oczekiwał czy nie.
Po wizycie w gabinecie dyrektora zabrałam resztki swoich rzeczy, bo jako jedyna cokolwiek w Hogwarcie miałam, i spotkaliśmy się wszyscy na odbudowanym dziedzińcu. Mama z tatą, Bill z Fleur, Ron z Hermioną, Charlie, George, a nawet Percy, oraz ja i Harry. Chcieliśmy być po tym wszystkim razem, w naszym cudownym domu, w Norze i odpocząć, po prostu odpocząć. Czekaliśmy chwilę na świstoklika i przenieśliśmy się w mgnieniu oka do kuchni w Norze. Poczułam, że znów jestem w domu. Cała, zdrowa i szczęśliwa, no prawie. Do pełni szczęścia wciąż brakowało mi poważnej rozmowy z Harrym. Był późny wieczór, więc nie było już sensu próbować taką rozmowę przeprowadzić. Każdy udał się do swojego pokoju. Z Ronem w pokoju spał Harry, a ze mną Hermiona, więc nie byłam sama i nie musiałam bić się z myślami.
Gdy po wyjściu z łazienki, usiadłam na łóżku, zobaczyłam, jak przyjaciółka przygląda mi się z troską.
- O co chodzi, Hermiono? - zapytałam z ciekawości. Chyba nie wyglądałam aż tak źle, żeby patrzeć na mnie z takim smutkiem w oczach.
- O nic, po prostu zastanawiam się, co będzie z tobą i Harrym - odpowiedziała niepewnie, robiąc przy tym niespokojną minę. Oczy miała smutne, jakby wiedziała coś, o czym ja nie wiem.
- Nie wiem - odparłam bez zastanowienia i odkryłam w końcu, że naprawdę tego nie wiem. Wierzyłam, że do siebie wrócimy i wszystko zaczniemy od nowa, ale nawet nie wiedziałam, czy Harry ma w ogóle na to ochotę. Od czasu przytulenia po zwyciężeniu Voldemorta nawet z nim nie rozmawiałam. Dotarło do mnie to wszystko z podwójnym bólem i poczułam, jak łzy spływają mi do oczu. Odwróciłam się szybko w stronę okna. - Jestem zmęczona, pójdę już spać. Dobranoc, Hermiono - powiedziałam przytłumionym i słabym głosem, co Granger na pewno nie umknęło, ale nic na ten temat nie powiedziała. Może rozumiała, że potrzebuję czasu tylko dla siebie.
- Dobranoc, Ginny. Śpij dobrze - odpowiedziała i sama też położyła się do łóżka.
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć, rozmyślałam o przyszłości i analizowałam różne scenariusze losów moich i Harry'ego. Było to bardzo męczące. Gdy już zasnęłam, dręczyły mnie koszmary. Śniło mi się, że Potter przegrał z Voldemortem, a ja, jako miłość, która go nie uratowała, byłam oskarżana przez wszystkich o klęskę. Obudziłam się zlana potem, zobaczyłam, że jest dopiero siódma rano i zastanawiałam się, co zrobić. Nie mogłam jednak dłużej usiedzieć w pokoju, ubrałam się i ruszyłam na dół, gdzie mama już powoli szykowała śniadanie. Molly Weasley zawsze na posterunku.
- Dzień dobry, mamo - przywitałam ją całusem w policzek i uśmiechem na twarzy, choć do śmiechu mi nie było. Podkradłam kawałek papryki, za co skarciła mnie wzrokiem, bo o mało co nie zaatakował mnie zaczarowany nóż.
- Jak zwykle, Ginny, jak zwykle - powiedziała złowrogim tonem, ale na jej twarzy gościł uśmiech. Po raz pierwszy od dawna mogła spokojnie się uśmiechnąć, a na zegarze wiszącym w kuchni przy naszych imionach nie było już wszędzie tego złowrogiego "w śmiertelnym niebezpieczeństwie". - Ale czemu ty tak wcześnie wstałaś? - zapytała po chwili z wyraźną troską.
- Nie mogłam spać, więc postanowiłam ci pomóc - odparłam od razu, nie chcąc słuchać kolejnych pytań, zrobiłam wesołą minę i zabrałam się do krojenia pieczywa. Właściwie to do wymachiwania różdżką, która sterowała nożem krojącym pieczywo. W domu Weasleyów nic nigdy nie było normalne.
Mama nic nie odpowiedziała, widocznie wiedziała, że nie ma sensu tego roztrząsać i gdy będę potrzebowała pomocy, to sama do niej przyjdę. W końcu znała mnie jak nikt inny, chyba nawet lepiej niż ja sama.
Po pół godziny do kuchni zszedł tata, a niedługo po nim Charlie i Bill. Zajęli się uprzątnięciem jadalni, w której miało odbyć się śniadanie. Około ósmej trzydzieści wszystko już było gotowe, a na dole zjawili się prawie wszyscy członkowie rodziny.
- Harry jeszcze śpi? - zwróciła się mama do Rona.
- Jak wychodziłem z pokoju, to właśnie się budził - odpowiedział, a mama nie zadawała więcej pytań. Każdy na Pottera chuchał i dmuchał, baliśmy się o niego. W końcu żadne z nas nie było Chłopcem, Który Przeżył i nie wiedzieliśmy, z czym tak naprawdę musi się borykać.
Harry pojawił się jednak dosyć szybko i usiadł przy stole obok Billa i Fleur, a moje serce fikało wesoło koziołki na jego widok, choć myśli krzyczały, że wciąż nie wszystko jest w porządku. Właśnie podczas tego śniadania mama stwierdziła, że potrzebne nam są wakacje. Doszła do tego wniosku, patrząc na nas wszystkich, zmęczonych, apatycznych i zagubionych. Właściwie to miała rację, wszyscy potrzebowaliśmy odpoczynku.
Po śniadaniu pomagałam mamie uporządkować dom i cały czas słuchałam o tym, gdzie moglibyśmy się wybrać. Zastanawiało mnie jednak, skąd weźmiemy na to pieniądze. Wycierałam kredens w salonie, gdy zobaczyłam, jak Harry wychodzi z Nory. Chciałam za nim pobiec, ale nie miałam odwagi. Szczerze mówiąc bałam się tej rozmowy, obawiałam się, że Harry mnie odrzuci. W głowie wciąż dudniły mi słowa profesor McGonagall. "Jesteś mu potrzebna, Ginny. Jak nigdy dotąd." Tylko skąd ta pewność? Ja jej wcale nie miałam. Nie czułam, że byłam wtedy potrzebna Temu, Który Pokonał Voldemorta. Czułam się jak zwykła, przeciętna dziewczyna, których on mógł mieć na pęczki. Ani razu od bitwy o Hogwart Harry nie dał mi do zrozumienia, że jakkolwiek zależy mu na mojej obecności. Rozmawiał tylko z Ronem i Hermioną, od czasu do czasu odpowiadał coś z czystej grzeczności mamie czy tacie, do mnie nie odzywał się wcale. Postanowiłam jednak się nie poddać, nie po tym wszystkim, co przeszliśmy.
Przy kolacji zapadła decyzja, że faktycznie wyjedziemy na wakacje. Tata wybrał Hiszpanię, bo zawsze chciał zrozumieć fenomen piłki nożnej, dlatego już następnego dnia byliśmy w samolocie z Londynu do Barcelony. Zdziwiło mnie, że lecimy samolotem, a nie przy pomocy proszku Fiuu czy jakiegokolwiek innego czarodziejskiego środka transportu, chyba po prostu wszyscy byliśmy zbyt zmęczeni magią. Bycie czarodziejem to wspaniałe życie, jednak niesie ze sobą mnóstwo trudności, szczególnie gdy musisz stawić czoła takim kreaturom jak Lord Voldemort. Może i te wakacje były spontanicznym i nieprzemyślanym pomysłem, jednak czułam, że przyniosą nam wiele dobrego.

~*~
Co robi student dzień przed trzema trudnymi egzaminami? Na pewno się nie uczy. Dodaje rozdział na bloga? Są i tacy. Ja się do nich zaliczam. So, enjoy.
Liczę na Wasze komentarze (za równo negatywne jak i pozytywne), sami wiecie, że to cudowna motywacja <3
Podawajacie również adresy swoich blogów, chętnie wpadnę i poczytam, jak tylko sesja się skończy :)
Commi.

4 komentarze:

  1. Ojejciu, bardzo fajne <3
    Mało jest dobrych blogów o Hinny, większość nie lubi kanonu.
    Najbardziej spodobała mi się McGonnagall, ogólnie ją uwielbiam <3
    Wakacje w Hiszpanii, zgaduję, że będzie ciekawie.
    PS – Mam nadzieję, że pamiętasz o fascynacji Artura, lot samolotem musiał być spełnieniem jego marzeń!

    Pozdrawiam :* I powodzenia na egzaminach :)
    Zapraszam – http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz lepiej podąża twoja historia, a jak ja to mówię, dobrym Hinny się nie gardzi. Więc czekam na dalsze rozdziały i komentuje byś wiedziała że czytam, że mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzadko czytam Hinny, ale to mi się podoba i chyba zostanę tu dłużej ;)
    Komentarzy pisać nie umiem, więc się nie rozpiszę :')
    Na przyszłość dużooo weny,
    Pozdrawiam
    I zapraszam do mnie: kochasiezanic-dramione.blogspot.com

    *Księżniczka Półkrwi

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzadko kiedy czytam Hinny w którym Harry i Ginny nie są od razu razem, więc historia mnie zaciekawiła. Nigdy nie umiałam pisać długich komentarzy :(
    Życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń